Czy w Warszawie choć część owianych złą sławą domów pomocy społecznej - molochów- zastąpią kilkuosobowe mieszkania chronione? Matka dwójki niepełnosprawnych dzieci chodzi po urzędach i lobbuje w tej sprawie. A w urzędach zapalili zielone światło.
Agnieszka Dudzińska ma dwóch niepełnosprawnych synów - 5,5-letniego Stefka z zespołem Downa i 10,5-letniego Stasia, który ma zespół Aspergera (odmiana autyzmu). - Kiedy zabraknie rodziców, chorzy na autyzm przeważnie trafiają do domu pomocy społecznej. A tam często ich czeka przywiązywanie do łóżek i szprycowanie lekami - mówi. - To nie dotyczy to tylko autystyków. Prędzej czy później większość osób niepełnosprawnych intelektualnie ląduje w DPS-ach. Znałam 40-letnią kobietę z zespołem Downa w jednym z domów z samymi 80-latkami. To był dla niej koszmar - dodaje. Dudzińska pamięta, gdy rok temu zaproszeni do Warszawy Amerykanie opowiadali, jak oni pomagają niepełnosprawnym. - Słuchaliśmy tego z otworzynymi buziami - wspomina. - W Stanach postawili na integrację i samodzielność. Fundusz finansowany przez państwo kupił w okolicach Nowego Jorku 50 domów, w których żyją niepełnosprawni. W przyjaznym otoczeniu, pod opieką lekarzy, rehabilitantów. Wtedy my narzekaliśmy, że u nas się nie uda, że to tylko w Ameryce możliwe, że nie przekonamy urzędników.