Pierwsze symptomy zwykle są bagatelizowane, niestety także przez lekarzy. Tymczasem im szybciej postawiona zostanie diagnoza, tym większe są szanse, że autyzm nie będzie wyrokiem dla dziecka. O problemach osób dotkniętych tym zaburzeniem oraz o współczesnych metodach diagnozy i terapii rozmawiano podczas konferencji w Koszalinie.
Autystyka wyobrażamy sobie na wzór filmowego Rain Mana, wyalienowanego geniusza, albo całkowicie zamkniętego w sobie, żyjącego we własnym, szczelnie zamkniętym świecie człowieka, do którego nie ma żadnego dostępu. Bez kontaktu wzrokowego, bez jakiejkolwiek interakcji, odbierającego nawet najlżejszy dotyk jako sprawiający ból. – Mówi się, że jeżeli widziałeś jednego autystyka, to znaczy, że… widziałeś jednego autystyka. Każde dziecko z autyzmem jest inne i musi być traktowane indywidualnie, zarówno podczas diagnozy, jak i terapii. Dlatego to takie trudne – przyznaje Piotr Tomankiewicz, prezes Fundacji „Nowa Nadzieja” z Kalisza, a prywatnie tata 11-letniego Marcinka dotkniętego autyzmem. W Koszalinie dzielił się swoimi doświadczeniami w walce o zdrowie syna. Pokazując filmy dokumentujące pracę z Marcinem, udowadnia, że dzieci z autyzmem mają szansę na normalne życie. – Tego nie da się szybko wyleczyć, podając odpowiednie leki. Sprawa jest skomplikowana i wymaga lat pracy, ale trzeba dać dzieciom szansę. Najważniejsza jest jak najwcześniejsza diagnoza. Widzimy to po maluszkach, dwulatkach, a nawet młodszych, które do nas trafiają i robią spektakularne postępy – mówi.